Trzydzieści po szóstej. Pora
wstawać, czas iść do tej przeklętej szkoły. Pełnej leniwych ludzi,
wykorzystujących dobroć innych. Z taką myślą budzę się przez pięć dni w
tygodniu.
Leniwie wstałam w
łóżka i poszłam do łazienki. Ubrałam się i uczesałam włosy. Założyłam swój
naszyjnik, ze smokiem. Po pół godzinie poszłam zjeść śniadanie. Nie, nie maluję
się, nie jestem jedną z tych pustych dziewczyn. Nie chcę wyglądać jak one.
- Kochanie, jak
się czujesz? – Moja matka, Mai. Martwi się o mnie od ostatniej klasy gimnazjum.
A właśnie. Nie powiedziałam ile mam lat. Siedemnaście, za rok będę w klasie
maturalnej.
- Może być, nie narzekam.
- Może być, nie narzekam.
- Co chcesz na
śniadanie? – Spytała, uśmiechając się blado.
- Płatki. – Moja mama,
wyjęła miskę, płatki i mleko. Odkąd stałam się chłodna i niedostępna dla
świata, nie robię sobie śniadań. Rodzice mi nie pozwalają, nie wiem, dlaczego.
Nie pamiętam nawet za dobrze, dlaczego taka jestem. Wiem tylko o
wykorzystywaniu mnie przez moje „przyjaciółki” i o tym, że mówiłam, iż moja
dobroć się skończyła. Nic więcej.
- Proszę. –
Powiedziała, podając mi miskę. W tej chwili wszedł również mój ojciec, Erling.
- Smacznego. –
Powiedział, widząc jak nabieram sobie płatki na łyżkę.
- Dzięki.
- Na którą masz
do pracy? – Moja mama zaczęła rozmowę między nią, a moim tatą, więc przestałam
ich słuchać i skupiłam się na jedzeniu.
Po pięciu minutach zjadłam. Wstałam
od stołu i poszłam ubrać buty oraz kurtkę. Wzięłam torbę, założyłam słuchawki,
podłączyłam do telefonu.
- Wychodzę! - Powiedziałam i wyszłam. Włączyłam muzykę i
ruszyłam w stronę szkoły. Schowałam ręce do kieszeni kurtki.
***
Po jakiś
trzydziestu minutach byłam już na miejscu. Weszłam do szatni. Spuściłam głowę i
zamknęłam oczy schodząc po schodach. Po otworzeniu drzwi, otworzyłam oczy i
podniosłam głowę. Nie ściągałam słuchawek. Nie miałam zamiaru słuchać szeptów
ludzi, którzy podawali się za moich przyjaciół.
Kiedy byłam dobrą
osóbką i robiłam, to, o co mnie prosili, to zaraz podchodzili do mnie z
uśmiechem i zachcianką. A dziś? Dzisiaj się boją. Nie chcą.
Przebrałam buty,
włożyłam kurtkę do szafki i poszłam pod salę. Zawsze siedziałam pod nią sama,
słuchając muzyki. Patrzyłam wtedy pustym wzrokiem na ludzi, czekając na
dzwonek. Właśnie miałam mieć matematykę, z tym starym zgredem, który zwie się
nauczycielem matmy. Nienawidziłam go. Z wzajemnością.
Gdy rozległ się
dzwonek, leniwie ściągnęłam słuchawki, wyłączając muzykę i chowając urządzenie
do torby. Wstałam, zakładając torbę na ramię. Po chwili przyszedł ten zgred i
otworzył drzwi, czekając aż wszyscy wejdą. Cóż, za łaska z jego strony.
Jak zwykle siadłam
w drugiej ławce od początku, nie lubiłam ani ostatnich ani pierwszych.
- Słuchajcie!
Dzisiaj dołączy do waszej klasy, nowy uczeń! – Ogłosił. Wspomniałam już, że ten
stary piernik, to nasz wychowawca? Chyba nie. Staruszek podszedł do drzwi
otwierając je i mówiąc – Wchodź.
Zobaczyliśmy
wysokiego chłopaka, dość dobrze zbudowanego. Brunet. Uśmiechnięty. Nic więcej
nie widziałam, bo odwróciłam wzrok na naszą gazetkę.
- Cześć, mam na
imię Kai. – Wyszczerzył się jeszcze bardziej. Szczerze, nie wiedziałam,
dlaczego go słuchałam.
- Usiądź, gdzie
ci się podoba. A potem zaczniemy lekcję. – Po tych słowach chłopak zaczął
szukać wolnego miejsca. Jako, że nasza klasa była liczna, to wszystkie miejsca
były zajęte. Z wyjątkiem miejsca obok mnie. Gdy to zauważył, to od razu ruszył
w moją stronę. Usadowił się i rozpakował. – No dobrze, to zaczynajmy!
Chłopak przez
całą lekcję szturchał mnie, dopytując o moje imię. Ja mu nie odpowiedziałam,
ale za to, ten, kto siedział za nami tak. A dokładniej powiedział „Ta tu ruda,
nazywa się Lena i nie radzę ci się z nią zadawać”. W sumie szło mi to na rękę.
Lubiłam samotność. Po dzwonku, szybko się spakowałam i wyszłam kierując się pod
następną salę. Usiadłam, wyjęłam słuchawki, założyłam je na uszy i włączyłam
muzykę.
Niedługo potem
przyszła również reszta klasy, z nowym na czele. Ledwie się pojawił, a ludzie
już się koło niego kumulowali. Takich nienawidziłam najbardziej.
____________________
Ni to rozdział, ni to prolog, ale macie. Dlaczego klimat taki, a nie inny? Cóż, bohaterka będzie oddawać jak na razie emocje, które w sobie tłumię. Ale cóż. Postaram się dodać drugi rozdział, już w następny piątek!
Imiona wymyślone z pomocą Blendonki~
Lubię zimne suki, będę czytać :-)
OdpowiedzUsuń