sobota, 13 grudnia 2014

Wired Life - Rozdział I

           Trzydzieści po szóstej. Pora wstawać, czas iść do tej przeklętej szkoły. Pełnej leniwych ludzi, wykorzystujących dobroć innych. Z taką myślą budzę się przez pięć dni w tygodniu.
Leniwie wstałam w łóżka i poszłam do łazienki. Ubrałam się i uczesałam włosy. Założyłam swój naszyjnik, ze smokiem. Po pół godzinie poszłam zjeść śniadanie. Nie, nie maluję się, nie jestem jedną z tych pustych dziewczyn. Nie chcę wyglądać jak one.
- Kochanie, jak się czujesz? – Moja matka, Mai. Martwi się o mnie od ostatniej klasy gimnazjum. A właśnie. Nie powiedziałam ile mam lat. Siedemnaście, za rok będę w klasie maturalnej.


- Może być, nie narzekam.
- Co chcesz na śniadanie? – Spytała, uśmiechając się blado.
- Płatki. – Moja mama, wyjęła miskę, płatki i mleko. Odkąd stałam się chłodna i niedostępna dla świata, nie robię sobie śniadań. Rodzice mi nie pozwalają, nie wiem, dlaczego. Nie pamiętam nawet za dobrze, dlaczego taka jestem. Wiem tylko o wykorzystywaniu mnie przez moje „przyjaciółki” i o tym, że mówiłam, iż moja dobroć się skończyła. Nic więcej.
- Proszę. – Powiedziała, podając mi miskę. W tej chwili wszedł również mój ojciec, Erling.
- Smacznego. – Powiedział, widząc jak nabieram sobie płatki na łyżkę.
- Dzięki.
- Na którą masz do pracy? – Moja mama zaczęła rozmowę między nią, a moim tatą, więc przestałam ich słuchać i skupiłam się na jedzeniu.
          Po pięciu minutach zjadłam. Wstałam od stołu i poszłam ubrać buty oraz kurtkę. Wzięłam torbę, założyłam słuchawki, podłączyłam do telefonu.
- Wychodzę!  - Powiedziałam i wyszłam. Włączyłam muzykę i ruszyłam w stronę szkoły. Schowałam ręce do kieszeni kurtki.
***
Po jakiś trzydziestu minutach byłam już na miejscu. Weszłam do szatni. Spuściłam głowę i zamknęłam oczy schodząc po schodach. Po otworzeniu drzwi, otworzyłam oczy i podniosłam głowę. Nie ściągałam słuchawek. Nie miałam zamiaru słuchać szeptów ludzi, którzy podawali się za moich przyjaciół.
Kiedy byłam dobrą osóbką i robiłam, to, o co mnie prosili, to zaraz podchodzili do mnie z uśmiechem i zachcianką. A dziś? Dzisiaj się boją. Nie chcą.
Przebrałam buty, włożyłam kurtkę do szafki i poszłam pod salę. Zawsze siedziałam pod nią sama, słuchając muzyki. Patrzyłam wtedy pustym wzrokiem na ludzi, czekając na dzwonek. Właśnie miałam mieć matematykę, z tym starym zgredem, który zwie się nauczycielem matmy. Nienawidziłam go. Z wzajemnością.
Gdy rozległ się dzwonek, leniwie ściągnęłam słuchawki, wyłączając muzykę i chowając urządzenie do torby. Wstałam, zakładając torbę na ramię. Po chwili przyszedł ten zgred i otworzył drzwi, czekając aż wszyscy wejdą. Cóż, za łaska z jego strony.
Jak zwykle siadłam w drugiej ławce od początku, nie lubiłam ani ostatnich ani pierwszych.
- Słuchajcie! Dzisiaj dołączy do waszej klasy, nowy uczeń! – Ogłosił. Wspomniałam już, że ten stary piernik, to nasz wychowawca? Chyba nie. Staruszek podszedł do drzwi otwierając je i mówiąc – Wchodź.
Zobaczyliśmy wysokiego chłopaka, dość dobrze zbudowanego. Brunet. Uśmiechnięty. Nic więcej nie widziałam, bo odwróciłam wzrok na naszą gazetkę.
- Cześć, mam na imię Kai. – Wyszczerzył się jeszcze bardziej. Szczerze, nie wiedziałam, dlaczego go słuchałam.
- Usiądź, gdzie ci się podoba. A potem zaczniemy lekcję. – Po tych słowach chłopak zaczął szukać wolnego miejsca. Jako, że nasza klasa była liczna, to wszystkie miejsca były zajęte. Z wyjątkiem miejsca obok mnie. Gdy to zauważył, to od razu ruszył w moją stronę. Usadowił się i rozpakował. – No dobrze, to zaczynajmy!
Chłopak przez całą lekcję szturchał mnie, dopytując o moje imię. Ja mu nie odpowiedziałam, ale za to, ten, kto siedział za nami tak. A dokładniej powiedział „Ta tu ruda, nazywa się Lena i nie radzę ci się z nią zadawać”. W sumie szło mi to na rękę. Lubiłam samotność. Po dzwonku, szybko się spakowałam i wyszłam kierując się pod następną salę. Usiadłam, wyjęłam słuchawki, założyłam je na uszy i włączyłam muzykę.

Niedługo potem przyszła również reszta klasy, z nowym na czele. Ledwie się pojawił, a ludzie już się koło niego kumulowali. Takich nienawidziłam najbardziej.

____________________

Ni to rozdział, ni to prolog, ale macie. Dlaczego klimat taki, a nie inny? Cóż, bohaterka będzie oddawać jak na razie emocje, które w sobie tłumię. Ale cóż. Postaram się dodać drugi rozdział, już w następny piątek!
Imiona wymyślone z pomocą Blendonki~

1 komentarz: